Przejdź do głównej zawartości

Dawno, dawno temu w zawsze inspirującym Gdańsku powstała Oficynka!


Był czerwiec 2010 roku. Z drżeniem serca oczekiwaliśmy transportu naszych pierwszych trzech książek z drukarni. W małym mieszkanku, w minimalnym zespole snuliśmy dalekosiężne plany. Nie sięgaliśmy jeszcze tak daleko, jak „za dziesięć lat”, ale wiedzieliśmy, że wydawnictwo zostanie z nami na zawsze. Tak jak książki, które stanowią centrum naszego wszechświata.




I stało się – 23 czerwca premiery miały „Szepty” Marka Adamkowicza, „Etnolog w Mieście Grzechu” Mariusza Czubaja i antologia opowiadań kryminalnych pod znamiennym tytułem „Mogliby w końcu kogoś zabić”, autorstwa Jacka Skowrońskiego, Piotra Schmandta, Katarzyny Rogińskiej, Ewy Ostrowskiej, Adrianny Ewy Stawskiej, Katarzyny Gacek, Łukasza Śmigla, Agnieszki Szczepańskiej, Artura Górskiego i Piotra Rowickiego. 

Te trzy tytuły określały jednocześnie trzon naszych zainteresowań wydawniczych: ambitna proza, dobry kryminał i naukowa refleksja nad nim. Wtedy były to trochę szalone założenia. Popularność kryminału była nikła (tak, były takie czasy), większość autorów wstydziła się pisać takie książki, ba, wstyd było je czytać. Taka tam literatura wagonowa. Ale przecież już wcześniej pojawiły się oznaki zmiany w podejściu do tego gatunku: w 1999 roku „Śmierć w Breslau” wydał Marek Krajewski, swój cykl o komisarzu Maciejewskim otworzył Marcin Wroński (premiera pierwszego tomu miała miejsce w 2007 roku), a Stowarzyszenie Trup w szafie, którego członkowie stworzyli pierwszy festiwal kryminału w Polsce, wydało antologię „Trupy polskie” (2005 rok). Swoje powieści pisał już wtedy Ryszard Ćwirlej („Upiory spacerują nad Wartą” ukazały się w 2005 roku) i Mariusz Czubaj (w 2008 roku wyszedł kryminał „21:37”) oraz działały dwa jedyne serwisy poświęcone kryminałowi: Portal Kryminalny oraz założona przez nas w 2007 roku Zbrodnia w Bibliotece (dziś znakomicie prowadzona przez nową właścicielkę Magdę Kostrzewską). Jednym słowem były to czasy pionierskie.

Pamiętam, jak nieraz do późnej nocy dyskutowaliśmy z autorami o statusie kryminału, o jego potencjalnej roli w życiu kulturalnym, o tym, jakie wartości ze sobą niesie i jak o niego walczyć. Mieliśmy na czym się oprzeć – od 2007 roku na rynku obecna była „Krwawa setka. 100 najważniejszych powieści kryminalnych”, autorstwa Mariusza Czubaja i Wojciecha Burszty. I tak doszliśmy do „Etnologa w Mieście Grzechu” – pierwszego naukowego opracowania tego gatunku z perspektywy antropologii kulturowej w Polsce, wciągającego jak najczystszej próby kryminał.

Wiedzieliśmy też, że chcemy wydawać książki związane z Gdańskiem, dobre, ambitne, inspirujące. I takie są „Szepty” Marka Adamkowicza, tworzące wzruszająco prosty i dramatyczny świat wielokulturowego Gdańska i okolic na przestrzeni niemalże wieku. Ten niewielki zbiór opowiadań ma wymiar jednocześnie regionalny i uniwersalny, dotyczy pomorskiego świata, ale i ludzkiego po prostu. Pokazuje człowieka w zmaganiach z dramatycznymi zawirowaniami historycznymi i losowymi, szukającego ciepła i spokoju w relacji z drugą osobą. Cudowna książka!

Dziś po 10 latach, choć wydaliśmy już w obu naszych markach – Oficynka i Wydawnictwo Naukowe Katedra – ponad 300 tytułów, nadal z drżeniem serca czekamy na kolejne premiery. I nadal marzymy o tym, by jak najlepiej wzbogacać świat, w którym książki są ważną częścią naszej kultury i codzienności.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Anna Grzeszczuk: "Postaci z mojej książki istnieją bądź istniały"

Serdecznie zapraszamy do przeczytania naszej rozmowy z Anną Grzeszczuk, autorką powieści pt. "Lektorka", która należy do naszej serii błękitnej.  Oficynka: Pani Aniu, "Lektorka" wydaje się być lekką ucztą literacką, a w tej niepozornie wyglądającej książce nagromadzonych jest tyle emocji... Trudno było opowiedzieć tę historię? Anna Grzeszczuk:  „Lektorka” jest dokładnie taka, jak sobie założyłam. Nie zamierzałam wydłużać wątków tylko dlatego, aby książka zyskała na objętości. Dlatego z jednej strony niepozorność, a z drugiej sporo emocji. Kondensacja emocji. Jeśli pewna historia niejako osiadła we mnie, to pisze się o niej w takim cudownym transie. Świat przestaje istnieć, a ja łapię się na tym, że nawet nie czuję potrzeby zrobienia sobie przerwy na posiłek. Tak właśnie było w przypadku tej książki. Dla mnie taki stan twórczego amoku to sama przyjemność. Oficynka: Czy Olga ma swój pierwowzór w rzeczywistości, czy jest to postać całkowicie wymyślona? AG:  Nie piszę o...

Justyna Typańska: "książkę czyta się tak, jakby to, co w niej zawarte, wydarzyło się i zostało spisane"

Dziś rozmawiamy z Justyną Typańską, autorką książki "Zaczynam od listu, kochanie". Jej kolejna powieść - "Dziewczyna z bidula" - już wkrótce będzie miała swoją premierę. Zapraszamy do lektury wywiadu. Oficynka: Dzień dobry Pani Justyno! Na początek muszę zapytać: jest Pani stałym bywalcem biblioteki? Justyna Typańska: Dawniej często, a szczególnie gdy chodziłam do szkoły podstawowej w Krzykosach i biblioteka była niedaleko. W liceum biegałam do biblioteki miejskiej w Środzie Wlkp. – tam zawsze było dużo nowości. Później zaczęłam szukać książek w Internecie i niekoniecznie musiały być nowe. Jeśli były w dobrym stanie, to często je kupowałam. Tak udało mi się zebrać całą kolekcję książek pióra Jane Austen oraz kontynuacje jej książek napisanych przez inne autorki. Do tej pory takich szukam, ale zaglądam też często na strony księgarń internetowych lub wpadam do Empiku. Oficynka: Jak się Pani domyśla, pierwsze pytanie nie było przypadkowe, bo częściowo akcja powieś...

Katarzyna Konczarek: "Jeśli teraz zacznę paradować w błękitach, będę tłumaczyła zdumionym rodzinie i przyjaciołom, że to wina wydawnictwa"

Serdecznie zapraszamy do wywiadu z Katarzyną Konczarek, autorką powieści "Słoik w papryczkach". Tytuł ten należy do oficynkowej błękitnej serii. Oficynka: Pani Kasiu, ponad rok temu ukazała się Pani debiutancka powieść o smakowitym tytule „Słoik w papryczkach”. Czy po tych kilkunastu miesiącach pamięta Pani jeszcze emocje, które towarzyszyły ukazaniu się książki? Katarzyna Konczarek: Pamiętam swoje niedowierzanie, że to już. Że coś, co kiedyś było tylko mrugającym kursorem, strzępkami tekstów, które trzeba było miesiącami układać, okrawać, uzupełniać i montować w całość, wreszcie tą całością się stało. Kiedy dostałam wiadomość: „Pani Kasiu, książki już są”, potrzebowałam chwili, żeby w to uwierzyć. Musiałam nauczyć się traktować „Słoik w papryczkach” jako tekst kompletnie skończony, który zaczął żyć swoim życiem. Oficynka: Przyznam szczerze, że bardzo podoba mi się tytuł książki. Czy od samego początku powstawania powieści wiedziała Pani, że to właśnie papryczki znajdą s...