Redakcja: Panie Adamie,
już w pierwszej swojej powieści „Na granicy światów” starał się Pan pokazać, co
się dzieje na przecięciu różnych światów. Tam był to świat duchowości i
biznesu. W tej powieści zaś łączy Pan (zderza?) ze sobą wątki buddyjskie,
reinkarnację, katolicyzm, by wymienić tylko te najważniejsze. Dlaczego?
Adam Abler: Świat jest
wielokroć, wielokroć bardziej skomplikowany niż nam się wydaje i objawia się na
wielu różnych poziomach. W swoich książkach chciałem pokazać choć cząsteczkę
tej złożoności. Na poziomie czysto materialistycznym można świat opisywać jako
oddziaływania fizyczne, na przykład przesuwanie krzesła. Można również zejść na
kolejne poziomy, które były przez wieki przez ludzkość odkrywane: cząsteczki,
atomy, cząstki elementarne, materię jako fale. A i tak wiemy tylko, czym jest
pięć procent materii i energii, a tajemnicą pozostaje tak zwana ciemna materia
i ciemna energia stanowiące 95 procent wszechświata. Tak więc tego
najprostszego poziomu świata nie tylko nie rozumiemy, ale go nawet nie
dostrzegamy. A gdyby wszechświat postrzegać jako zbiorowisko gigantycznej
ilości cząstek i antycząstek powstających i anihilujących się w każdym ułamku
sekundy, w każdym milimetrze sześciennym to cała materia stanowi ułamek 1:
1000000000... (i tu sto zer). Wszystkie planety, gwiazdy, galaktyki to mniej
niż piana na oceanie wszechświata. A to na razie tylko poziom fizyczny, gdzie
tam do zrozumienia Boga!
Buddyści twierdzą podobnie: to,
co postrzegamy jako świat materialny, jest ułudą. A my, nasza cywilizacja na
tej ułudzie wymyśliła kolejne piętrowe ułudy marzenia o dobrach
materialnych. To jest nasze wyobrażenie.
Aby się dobrami wymieniać wymyślono złote i srebrne pieniądze – symbol, za
który te materialne rzeczy można kupić, potem pieniądz papierowy imitujący ten
złoty, potem zamieniliśmy go na wirtualne wydruki z kont, a na tych papierowych
zapisach kolejny poziom: transakcje spekulacyjne, stanowiące 90 procent
światowego obrotu pieniężnego. Na ułudzie nadbudowujemy kolejne ułudy.
R: A religie?
AA Według mnie bóg jest
tak złożonym bytem, że poznanie go to dla mnie jak próba zajrzenia przez
dziurkę od klucza do pięknego pałacu. Dla mnie nasza wiedza o bogu jest właśnie
tak nikła.
R: Dzięki temu, co Pan
powiedział o poznawaniu świata, coraz lepiej pojmuję metaforę, której użył Pan
w jednym z wywiadów, że nie wymyśla Pan świata powieści, lecz go odkrywa. Rozumiem,
że dla pana pisanie będzie właśnie takim odkrywaniem cząstki boga, komnaty?
AA: Tak, boga się odkrywa.
Światy w książkach traktuję tak, jakby istniały obiektywnie, jakbym je tylko
odkrywał.
Może tym razem posłużę się taką
historią. Czytałem kiedyś o spotkaniu Europejczyka z Indianinem, który umiał
wywoływać deszcz. Był czasami proszony o pomoc po okresie suszy, żeby ten
deszcz wywołać. Pewnego razu pojechał więc z Europejczykiem na pustynię, siadł,
zaczął śpiewać, po jakimś czasie wstał i powiedział: „Już się stało”. Ale ten
Europejczyk patrzy – niebo bezchmurne, żadnego deszczu nie ma. O co chodzi?
Indianin mu na to: „To się już stało w przyszłości za dwa dni”. Innymi słowy
można powiedzieć, że dla kogoś, kto nie jest ograniczony upływem czasu, a taką
istota jest Bóg, pewne rzeczy się stały, tylko my o tym nie wiemy. One się stały
w przyszłości. Tam na nas czekają. Ja nie wierzę w pełny determinizm, to osobna
sprawa. Ale proszę zobaczyć, co się w tej historii stało: Indianin się nie
targował z bogiem, nie żądał, on po prostu zintegrował się z tym światem. On
razem ze światem dostrzegli, że deszcz się stał za dwa dni. On jest częścią
świata, nie jest jego opozycją, nie jest partnerem boga, tylko jego częścią. W
tym sensie wierzę, że moja powieść, którą dopiero piszę, już jest, czeka na
mnie w przyszłości, a nawet czeka na mnie ten świat, w którym żyje profesor
Mottoli i przeorysza Teresa.
R: Wydaje mi się, że podobny
proces przeszła Abelie z „Trzeciej księgi”, poznająca siebie, swoją historię na
kilku płaszczyznach czasowych jednocześnie. Dobrze myślę?
AA Tak.
R: Krótko i na temat😉
A co Pana w życiu cieszy? Co sprawia Panu przyjemność? Wiem, że tańczy Pan
tango...
AA: Tworzenie. Napędza
mnie w całym życiu, także w biznesie tworzę. Kiedy jedzie się przez Kraków, nie
sposób nie zobaczyć domów, które przy moim udziale powstały. Ja widzę światło w
tych oknach, ludzi. Byłem inicjatorem
tego, że są tam. Tak samo w powieści – tu tworzę nowe światy, nowe postaci. A
wspomniany przez Panią taniec też jest współtworzeniem, gdy razem z partnerką,
na bardzo amatorskim poziomie, ale to niczego nie umniejsza, go kreujemy.
R: Dziękuję za inspirującą
rozmowę.
AA Dziękuję
Komentarze
Prześlij komentarz