Redakcja: „Anna i lekarz”
to książka o poszukiwaniu siebie, miłości i poczucia tożsamości. Czy można tak
powiedzieć?
Elka Noland Tak, chociaż
chciałabym, żeby każdy znalazł swoją interpretację i odpowiedź na pytanie – o
czym jest ta książka. Dla mnie to przede wszystkim opowieść o barierach, które
sami tworzymy, oddzielając się od innych ludzi i też od siebie. Te bariery to
rozbudowane i wyuczone stereotypy, mówiące o tym, jacy mamy być, czego mamy
chcieć i do czego dążyć, no i – oczywiście – jacy są inni ludzie i czego się po
nich spodziewać.
Na całe szczęście – tak, jak w
książce – prawdziwe, szczere odczucia i pragnienia nie pozwalają się tak łatwo
zagłuszyć i przekłamać. Jeśli wsłuchamy się w „podpowiedzi”, które wysyła do
nas nasze stłumione JA i świat – jest szansa na odnalezienie własnej drogi,
spokoju, szczęścia i autentycznej więzi z innymi ludźmi.
Redakcja: A dla kogo Pani
napisała tę książkę? Kim są według Pani czytelnicy „Anny i lekarza”?
Elka Noland Napisałam ją
dla wszystkich, którzy zechcą poznać historię Anny -:) Przypuszczam, że będą to
przede wszystkim kobiety, które mają za sobą „kawałek życia”, poszukujące
nowych odpowiedzi na pytania o siebie, świat i bliskie relacje z innymi. Mam
też nadzieję, że znajdą się mężczyźni zaciekawieni tą historią i kobiecym
spojrzeniem na rzeczywistość. Może wśród nich będzie jakiś lekarz – kto wie
:-).
Redakcja: Jak i kiedy
zrozumiała Pani, że chce pisać?
Elka Noland Myślałam o tym
od dawna, ale nie dawałam sobie przyzwolenia na pisanie. Wciąż wydawało mi się,
że są „ważniejsze i poważniejsze” sprawy i im powinnam poświęcać swój czas.
Teraz wiem, że tak właśnie musiało być – musiałam „dojrzeć” do tej decyzji. Coś
jeszcze przeżyć, zobaczyć i poczuć. Może też pozbyć się moich osobistych barier
w tej kwestii. Mniej więcej trzy lata temu, pewnego poranka obudziłam się z
absolutną pewnością, że napiszę właśnie taką książkę – opowiem taką historię.
Podzieliłam się tą informacją z wieloma osobami. Nie ukrywam, że niektórzy
patrzyli na mnie z pobłażliwym niedowierzaniem. No cóż – ja wiedziałam, że tak
właśnie będzie i – jak widać – jest.
Redakcja: Podobno zaczęła
Pani swoją książkę od... środka. Czy to prawda?
Elka Noland Nie bardzo
rozumiem stwierdzenie „zacząć książkę”. Jeśli chodzi o historię, którą w niej
opowiadam, to „zaczęłam” ją od początku do końca. Dopiero gdy cała historia
ułożyła się w tym linearnym porządku „w mojej głowie” i krótkich, odręcznych notatkach,
zabrałam się za jej szczegółowe pisanie. I rzeczywiście – zaczęłam technicznie
„spisywać” ją bez zachowania linearnego porządku. To, jakim fragmentem zajmę
się danego dnia, uzależniałam od mojego nastroju, humoru, a czasem pogody :-)
Redakcja: Co Pani sprawiło
największą trudność w pisaniu, co zdziwiło, zachwyciło?
Elka Noland Największą
trudność sprawiła mi obróbka techniczna tekstu – tak bym to nazwała. To było
najtrudniejsze. Przecinki, wielokropki – ogromnie i bezsensownie nadużywane
przeze mnie, których w końcu musiałam się pozbyć. Wiązało się to z
koniecznością wielokrotnego „przechodzenia” przez – w moim odczuciu skończoną –
historię Anny i lekarza. No i w końcu – jak to ja – zaczęłam być trochę zła i
znudzona bohaterami, więc fantazjowałam, zmieniając ich losy. Było w tych
fantazjach dużo z horrorów, krwawych kryminałów i czarnej komedii. Tak
próbowałam odreagować uciążliwość pracy na tym etapie. Niektóre rozwiązania,
które wtedy przychodziły mi do głowy, były tak absurdalne i zupełnie niepasujące
do oryginalnych charakterów postaci, że sama przez chwilę potrafiłam się tym
nieźle bawić. Jakoś pozwoliło mi to poradzić sobie z tymi trudnościami.
Zdziwiła mnie moja lekkość
pisania. Myślałam, że będzie mi trudniej. A zachwyciła mnie kreacja. Kiedy w
ciszy swojego pokoju, delikatnie dotykając klawiszy mojego laptopa, tworzę –
powołuję do książkowego życia postacie, plączę ich losy, emocje, wybieram
miejsca, w których są, i myśli, które myślą, słowa, które wypowiadają. Mogę to
zmieniać, rzeźbić, tak długo, aż nie poczuję, że „to jest to – o to właśnie mi
chodziło”. Wspaniałe odczucie.
Redakcja: Pomówmy teraz o
Pani lekturach. Czy są jakieś szczególne dla Pani książki? Może takie, które
wpłynęły na to, jak sama Pani pisze?
Elka Noland Odpowiedź na
to pytanie – taka, jaką powinnam przedstawić – przekroczyłaby z pewnością ramy
tego wywiadu, więc ograniczę się tylko do trzech książek, które są dla mnie
bardzo ważne: Stanisław Lem – Wizja lokalna, Kornel Makuszyński – Perły i
wieprze, Jonathan Carroll – Kraina chichów.
Jest w nich powaga spraw
ludzkich, znanych każdemu, przeplatana groteskowymi, komicznymi obrazami
rzeczywistości. Fantazja, humor i dziwaczności, czasem na granicy absurdu,
kpiny i cynizmu – ale takiego trochę przez łzy. W ogromnym skrócie i
uproszczeniu tak opisałabym powody ważności tych książek.
Redakcja: Nie pochodzi
Pani z Gdańska, a o nim pisze. Co na to wpłynęło? Co Panią do Gdańska
przyciągnęło?
Elka Noland Wiele razy
bywałam w Gdańsku, zanim się tu przeprowadziłam, i zawsze wyjeżdżałam stąd z
ogromnym niedosytem i żalem, że już trzeba wracać. Czułam to zarówno jako
dziecko, jak i dorosła osoba. Zawsze było mi tu wspaniale, jakbym uwalniała się
od ograniczeń, a z każdym oddechem „pobierała” dawkę wolności, odwagi,
niezależności. Naprawdę powietrze pachnie tu inaczej i ten niepowtarzalny urok
uliczek Głównego Miasta, widok statków na redzie widoczny z mola w Brzeźnie,
Motława, w której tak często można dojrzeć odbijające się pobrzeża, ulica
Mariacka – latem, jesienią, zimą i wiosną. Czuję, że Gdańsk to zawsze było i
jest moje miejsce. Trochę długo „zwlekałam” z decyzją zamieszkania tutaj, ale w
końcu udało się.
Redakcja: Dopiero po
ukazaniu się Pani powieści zaczęła być Pani obecna w mediach społecznościowych,
na przykład na FB. W dzisiejszych czasach – w dobie wszechobecnej interakcji –
jest to rzadkość. Jak Pani to skomentuje?
Elka Noland Tak, to
prawda. Moja obecność na FB jest „z rozsądku”. Namówiło mnie do tego
wydawnictwo, no i uległam, chociaż nie czuję się tam dobrze. FB nigdy nie
będzie dla mnie miejscem, w którym mam szczegółowo pisać o sobie. Mam dość
mocno rozbudowaną potrzebę zachowania pewnej prywatności, która kłóci się z
nieco „ekshibicjonistycznym” FB. Jestem na pewno ogromnie wrażliwa na
przekraczanie pewnych granic. No jakoś tam funkcjonuję – mam publiczny profil.
Zawsze też można się ze mną skontaktować, podzielić opinią, komentarzem czy o
coś zapytać mailowo. Mój adres: elkanoland@gmail.com. Zapewniam też, że każdy
mail uważnie przeczytam i ewentualnie odpowiem.
Redakcja: Obdarzyła Pani
swoją bohaterkę, Annę, niezwykle ciepłą i trochę zwariowaną osobę, sporym
dylematem – nie lubi ona lekarzy. Pani też się ich boi? 😉
Elka Noland Nie – nie boję
się lekarzy. Jeżeli czegoś się obawiam w kontaktach ze światem medycznym, to
niepomyślnych rokowań, niepokojących diagnoz – a więc boję się kłopotów ze
zdrowiem. Pewnie jak każdy. Lekarze, których poznałam w swoim życiu, zawsze
pomagali mi wyjść z tych kłopotliwych sytuacji. Chociaż – oczywiście – życzę
sobie i wszystkim jak najrzadszych kontaktów z lekarzami – czyli życzę zdrowia
i sprawności.
Redakcja: Tak naprawdę
pytam trochę o to, czy utożsamia się Pani z bohaterką.
Elka Noland Tylko
częściowo utożsamiam się z nią, chociaż w wielu faktograficznych kwestiach jest
do mnie podobna – warszawianka, socjolog. Na pewno nie utożsamiam się z jej
mocno zakorzenionym lękiem i traumą w kontaktach z lekarzami. Muszę się też
przyznać, że zdecydowanie utożsamiam się z każdą postacią występującą w
powieści. Wszyscy występujący bohaterowie odzwierciedlają cząstki mnie. Nawet
Józek i Franek – choć to tylko krótki epizod. Nie chcę jednak konkretyzować
tych osobistych „ziarenek” tkwiących w każdej postaci. Niech to będzie taka
moja tajemnica.
Redakcja: Obdarzyła ją też
Pani dużym poczuciem humoru i dystansem do siebie. Jej rozmowy z alter ego są
kapitalne.
Elka Noland Tak –
chciałam, żeby Anna była właśnie taka. Alter ego bohaterki to taki specyficznie
racjonalny i emocjonalnie chłodny „dorosły krytyk”. Czasem z niej kpi, czasem
próbuje jej na swój sposób pomóc. Trochę jak rodzic, trochę jak nauczyciel, a
czasem jak rzeczowy, konkretny, dorosły doradca. Kontrast, który powstaje w tym
kontakcie jej odmiennych części „JA”, bywa komiczny. Alter ego bohaterki ma też
jeszcze jedną, ważną cechę – zupełnie nie rozumie „stanu zakochania”. Myślę, że
większość z nas tego nie rozumie i ma bardzo krytyczne nastawienie, chyba że...
właśnie nam się to przytrafia. Dzieją się wtedy najrozmaitsze wariactwa i cuda
– smutne i radosne – ale o tym każdy musi się sam przekonać.
Elka Noland – rodowita
warszawianka, która po wielu latach życia w stolicy zdecydowała się na
realizację jednego ze swoich marzeń – zamieszkanie w Gdańsku. Zaczęła pisać, bo
„w Gdańsku tak bardzo powietrze pachnie wolnością...”. Zodiakalna ryba,
przekonana, że gotuje najlepszą zupę pomidorową, uwielbiająca tajski masaż
stóp, spacery po uliczkach Starego Gdańska, wschód słońca na plaży i… dzień
urlopu „na żądanie”.
Fotografie: Edyta Czapla
Komentarze
Prześlij komentarz