Oficynka: Kiedy pierwszy
raz rozmawiałyśmy o Pani książce, wspomniała Pani o tym, dlaczego Pani pisze.
Dominika Olbrych: Tak, to
była ważna rozmowa. Bo pisanie dla mnie jest bardzo istotne. Zawsze było
dążeniem do osiągnięcia pewnej wewnętrznej równowagi. Ćwiczeniem patrzenia do
przodu, a czasem nauką zatrzymywania czasu i chwili – dokładnego rozbierania
momentu, uczucia, przedmiotu. To trening myślenia, poszukiwanie odpowiedniego
brzmienia zdań, próba przechytrzenia siebie jako osoby czytającej tekst zaraz
po napisaniu go. To forma zabawy, ale i przemyślenia wszystkiego, co jest
wokół. Odcięcie się od rzeczywistości, ale zarazem dojrzewanie, chwila wdechu
przed wkroczeniem w nieznaną, burzliwą przyszłość. A czy uważam pisanie za
ważne zajęcie w moim życiu? Powiedziałabym, że nieodłączne. Choćbym przed tym
uciekała, nie zdołam – tęsknię do pisania jak do prywatnego azylu. W momencie
pisania jestem ja, słowa, intensywne myślenie i wyobraźnia. To jak uprawianie
sportu – a kto nie lubi od czasu do czasu się poruszać?
Of: Jaka jest stworzona
przez Panią kraina Heliasu?
DO: Helias porównałabym do
ciepłego ogniska w środku ciemnej, nieznanej, wibrującej życiem puszczy. Mamy
tutaj układające się w niepowtarzalne wzory, strzelające w niebo usiane
gwiazdami iskry; ciepło, dające poczucie bezpieczeństwa, ale i mrok czający się
za plecami; chłód nieznanego, przerażającego. Chciałam klimatu baśniowego –
wyostrzenia odcieni do barw intensywnych. Chciałam czerni i bieli – kontrastów,
ale i subtelnego przenikania się przeciwieństw. Są więc tutaj zakątki
nieruchome niemalże, nietykalne nawet przez próbę naruszenia ich moją
wyobraźnią – niosące ukojenie zmysłom, bezpieczne w swojej niezmienności. Są
też miejsca budzące emocje sprzeczne; ale gdzieś tam, wśród krajobrazu, który
ma być siedliskiem mroku i zła, gdzieś tam i tak wprowadzam delikatną nutę
ciepła. Helias jest jak dom – bez względu na to, co by się nie działo, jak źle
by nie było – pozostaje w ciemności choćby skrawek światła, tęsknoty za
spokojnym i godnym zaufania miejscem. To obietnica, że choć zło jest
nieodłączną częścią świata, istnieją rzeczy trwalsze i potężniejsze niż mrok,
nawet jeśli nieraz wydają się drobniejsze, niemal niewidoczne.
Of: Na jakiej tradycji
fantasy się Pani wychowała?
DO: Był taki film Podróż jednorożca.
Film wakacyjny, coś na kształt tradycji filmowej – mojej, moich dwóch sióstr i
koleżanki z podwórka. Baśniowy, burzliwy, nierealny, a jednocześnie przesycony
tym, co tak mnie przyciągało – niezwykłe istoty, tajemnice, niebezpieczna
wyprawa, różnorodne krainy i miejsca, metamorfozy bohaterów. Skłamałabym,
gdybym powiedziała, że ten film nie zrobił na mnie wrażenia i nie pozostał w
głowie na długo po tym, jak tradycja oglądania go, przeminęła. Nie mogę jednak
zapomnieć o Władcy pierścieni. Jako dziecko podglądałam ten film przez szparę w
drzwiach lub zza kanapy, to był jeden z tych filmów, których nie mogłam jeszcze
oglądać, a kusił niesamowicie. Dosyć wcześnie obejrzałam wszystkie trzy części,
zakochałam się w ścieżce dźwiękowej, w barwach filmu – wyraźnym podziale tego,
co dobre, i tego, co złe, widocznym w ubiorach, w charakteryzacji, w rysach
twarzy i odcieniach strojów. I nie mogłam napatrzeć się na plenery, dwory,
pałace, lasy – wszystko to, co w formie ilustracji stworzyli Alan Lee i John Howe,
a ożywił Peter Jackson.
Z książek ważna jest dla mnie
Niekończąca się opowieść i wątek wkroczenia w drugi świat, inny wymiar, w
książkę. Pierwsza historia tego typu w moim życiu, po której szukałam
kolejnych, podobnych motywów, a sama zaczynałam snuć niezwykle śmiałe, zabawne
z perspektywy czasu historie, w tym opowiadanie, które stało się genezą Białej.
Wiele było tych tytułów, które mnie poruszyły, zabrały w nieznane, do których
lubiłam i wciąż lubię powracać. Zaczytywałam się w Opowieściach z Narnii,
powieściach Trudi Canavan i Licii Troisi; poznawałam nowe światy, zagłębiałam
się w psychologie postaci, motywy działań, waleczne serca bohaterek i starałam
się uczyć, wynieść z każdej historii jak najwięcej.
Of: Co Panią pociąga w tym
gatunku?
DO: To gatunek, który ma
określone zasady – choć nie są one sztywne, pomagają osiągnąć to, co pragnie
się zobaczyć na koniec pracy ze słowem. Lubię dualizm świata fantasy – dobro i
zło, które są wyraźnie zarysowane w pewnych punktach, a które gdzieś w centrum
opowieści pokazują, jak bardzo blisko siebie istnieją, że są nieodłączne,
przenikają się wzajemnie, odkrywają swoją istotę. I tak naprawdę ten gatunek ma
nieograniczone możliwości, jedyną granicą jest wyobraźnia.
Wydaje mi się, że fantasy
przypomina pewną baśń, bajkę, klimatyczną opowieść łączącą w sobie wszystko, co
ważne. Jest bohater, który toczy walkę nie tylko ze światem, ale również z
samym sobą, jest konflikt, który często nie jest jednoznaczny – nie ma
wyraźnego podziału na dobre i złe, często te dwie sprzeczności łączą się ze
sobą. Historia zazwyczaj jest prosta, ale wokół niej istnieje tysiące wątków,
które nieraz tylko przebiegają obok, a często łączą się z wątkiem głównym, co
czyni wszystko bardziej ekscytującym. Są siły abstrakcyjne rządzące światem,
legendy, proste serca walczące o spokój życia. Dla mnie? To wszystko razem
wzięte tworzy historie, którym nie potrafię się oprzeć.
Of: Czym się Pani zajmuje
na co dzień?
DO: Na co dzień studiuję,
więc mogłabym odpowiedzieć jak przeciętny student (którym zresztą jestem), że
mój tydzień to zajęcia (studiuję filologię ugrofińską), nauka, codzienne
zakupy, próby dokształcania się na polu kulinarnym, praca lub chwilowy odpoczynek
od niej i wykradanie wiecznie brakującego czasu na rzeczy, które dawniej
nazwałabym „nicnierobienie”. Tęsknię za bliskimi osobami, które studiują teraz
w innych miastach, za rodziną, ale i odkrywam mój mały świat tutaj, gdzie
poznałam już wielu wartościowych ludzi, w tym kilka osób, dzięki którym mogę
powiedzieć, że tam, gdzie one, tam jest mój dom. Staram się trwać otwarta na
pomysły, dostarczać sobie odpowiedniego podłoża dla wyobraźni i pisać - z
każdym zdaniem coraz lepiej, a przynajmniej taki jest mój cel.
Of: W takim razie z okazji
Nowego Roku życzymy Pani realizacji tego celu.
DO: Dziękuję.
Komentarze
Prześlij komentarz